Marek Zientecki dla Gazety Wyborczej

Ceny pszenicy poszybowały. Już zdrożała mąka, za chwilę podwyżki cen pieczywa.

Rok temu, w styczniu 2020 roku, rolnicy sprzedawali pszenicę konsumpcyjną po 750 zł za tonę. Teraz za tonę takiego ziarna z dostawą do portu dostaną 1040 zł. Drożeje nie tylko pszenica konsumpcyjna, także żyto i jęczmień. Wszystko, z czego da się zrobić mąkę i kaszę. Drożeją też zboża paszowe i kukurydza.  

– Dlaczego pszenica jest tak droga? – pytam Krzysztofa Gwiazdę, prezesa Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego skupiającego ok. 65 proc. rynku przemiału.

– Ona nie jest droga. Ona jest bardzo droga. I może być jeszcze droższa, zależy od tego, co w najbliższym czasie zrobi Rosja – odpowiada.  

Ceny mąki. Co zrobi Rosja

Rosja, największy na świecie producent i eksporter pszenicy, właśnie wprowadza ograniczenia eksportowe. Już w grudniu władze Federacji zapowiedziały, że od połowy lutego nakładają cła eksportowe na pszenicę – 25 euro od tony (przy cenie zbytu ok. 250 euro za tonę). W ten sposób Rosjanie chcieli zdusić na rynku wewnętrznym wzrost cen. Bo zboża to produkt strategiczny dla bezpieczeństwa żywnościowego kraju  – to pieczywo, makarony, kasze, ale też pasza dla zwierząt, a więc i mięso. Ale mimo tych zabiegów eksport nie osłabł, dlatego od 1 marca Rosja zapowiedziała już kolejną podwyżkę ceł – do 50 euro od tony.  

Sytuacja w Rosji ma bezpośredni wpływ na ceny na giełdach światowych. Do tej pory eksperci szacowali, że Rosja rzuci na światowy rynek ok. 40 -42 mln ton pszenicy. Kupują wszyscy – ale przede wszystkim Afryka północna, wschodnia i zachodnia, Indonezja, Chiny. Kupuje też Unia Europejska, bo np. Francja miała bardzo słabe zbiory w zeszłym roku – w 2019 zebrała 39 mln ton ziarna, w 2020 tylko 29 mln

Po decyzji rządu rosyjskiego o podwyżce ceł eksperci szacują, że ten kraj wyeksportuje ok. 36-37 mln ton. To znaczy, że na światowym rynku pojawi się dziura na 5-7 mln ton. Jakoś ją trzeba będzie wypełnić. I tu pojawia się polski problem. Bowiem w zeszłym roku mieliśmy bardzo udane zbiory. Wedle GUS zebraliśmy 12,1 mln ton pszenicy, wyjątkowo dużo. Przy tak udanych zbiorach cena ziarna zwykle spada. Ale nie w tym roku. W tym roku ceny zamiast w dół poszły w górę. W raportach publikowanych co tydzień przez resort rolnictwa czytamy, że obecnie cena zbóż jest o 27 proc. wyższa niż rok temu o tej porze.  

 Mąka ruszyła galopem

A to przekłada się na ceny mąki. Jeśli cena w porcie wynosi 1040 zł, to znaczy, że rolnik w środkowej Polsce nie sprzeda taniej niż za 990 zł (50 zł wynosi koszt dowozu do portu). Tyle musi mu zapłacić lokalny młynarz, jeśli chce mieć ziarno na mąkę.  

Do tej pory ceny mąki nie nadążały za rosnącymi cenami pszenicy. Od sierpnia 2020 do stycznia 2021 zboża podrożały o ok. 35 proc. (wedle danych PZPPZM), a mąka ledwie kilkanaście, mniej niż 20 proc. To sprawia, że młynarze pracują na 1-3-proc. marży i płaczą. Udział zboża w cenie mąki stanowi ok. 80 proc. kosztów. Czyli jeśli pszenica drożeje o 10 zł na tonie, to mąka powinna zdrożeć o 8 zł. Tymczasem tak się nie działo. Ale styczeń to zmienił – od połowy tego miesiąca ceny mąki nadganiają poprzednie tygodnie.  

Jeszcze w październiku kilogram mąki dla przemysłu piekarniczego kosztował 1 zł, dziś jest to 1,3 zł. 

Chleb powoli drożeje 

Za tym wzrostem muszą pójść w górę ceny pieczywa. Co prawda w cenie chleba koszty mąki stanowią tylko 30-40 proc., ale to „tylko” też się powinno uwidocznić.  

Piotr Butka ma piekarnię w Luboniu koło Poznania. Jest też prezesem Stowarzyszenia Rzemieślników Piekarnictwa RP, a rzemieślnicze piekarnie zaspokajają ok. 60-65 proc. rynku piekarniczego. – Pieczywo pomalutku  drożeje już od kilku dni. Kończą się zapasy mąki produkowanej jeszcze po starych, niższych cenach, dlatego prędzej czy później wszyscy piekarze podniosą ceny o 20-30 proc. Ceny musimy podnieść, bo poza mąką w górę idą też inne koszty produkcji chleba, choćby energia elektryczna i płace, a my z powodu pandemii sprzedajemy mniej niż zwykle pieczywa. Nie ma zbytu do restauracji, nikt nie robi wesel, nie pracują bufety szkolne – mówi Butka.

Makarony stoją 

Udział mąki w kosztach produkcji makaronu wynosi ok. 60 pro

c. Makaroniarze już rok temu, kiedy mąka też drożała z powodu paniki wywołanej koronawirusem, chcieli podnieść swoje ceny i usiłowali renegocjować kontrakty z sieciami handlowymi. Nic nie ugrali, za to zostali postraszeni UOKiK-iem za spekulacje cenowe.  

Dlatego teraz ceny makaronów stoją w miejscu, ale producenci są w dołkach startowych – gotowi w każdej chwili do podwyżek.  

Świat gromadzi rezerwy 

Marek Zientecki, właściciel firmy Agos produkującej silosy zbożowe, widzi też inną przyczynę wysokich cen zbóż. – Pandemia sprawiła, że popyt na mąkę, makarony czy kasze wzrósł, bo ludzie więcej gotują, siedząc pozamykani w domach. A jednocześnie wiele krajów uświadomiło sobie, że trzeba mieć własne rezerwy zbóż, nie można zależeć tak bardzo od importu, bo przychodzi pandemia i cykl dostaw ulega zachwianiu, a nawet zatrzymaniu. Dlatego wszędzie na świecie buduje się teraz magazyny do przechowywania zbóż i produktów zbożowych. I te magazyny wszyscy chcą teraz zapełnić. Tego nie było od czasu zakończenia II wojny światowej.  

Krystyna Naszkowska2 lutego 2021 | 09:00

Link do artykułu KLIKNIJ!