Finansowanie w kryzysie
Data publikacji: 29.01.2021, 18:11 Ostatnia aktualizacja: 01.02.2021, 07:42
Do tematu finansowania swoich biznesów przedstawiciele polskich firm rodzinnych podchodzą w sposób tradycyjny. Ale czas pandemii zweryfikował spojrzenie przedsiębiorców na wiele zagadnień
Ceramika Paradyż, mimo trwającej pandemii, realizuje inwestycję wartą 125 mln złotych Fot.: Materiały prasowe
Obawa przed wpuszczeniem inwestora wiąże się z obawą przed utratą kontroli nad firmą – zauważył Paweł Zielewski, redaktor naczelny magazynu „Forbes”. I to pomimo faktu, że debiut giełdowy nie sprawia, że firma rodzinna przestaje nią być. Z przeprowadzonej wśród firm rodzinnych ankiety wynika jednak, że niemal 86 proc. firm rodzinnych nie planuje wejścia na giełdę.
Jak znaleźć finansowanie w kryzysie
REKLAMA
– Rok 2020 zostanie zapisany w historii ekonomii jako bardzo szczególny – mówił w trakcie II Kongresu Firm Rodzinnych dr hab. Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI. W jego opinii był też niezwykle różnorodny, a niektóre branże rozwinęły się ponad średnią.
– Zmienność i nieprzewidywalność – tymi słowami podsumował poprzedni rok Jacek Pogonowski, partner Value4Capital. Wszystko miało jednak w pewien sposób także pozytywne skutki.
Firmy zostały niejako zmuszone do pozytywnych zmian w znacznie szybszym tempie niż w okresie prosperity. Jednak nie dzieje się to za wszelką cenę. – Przedsiębiorcy w Polsce są bardzo ostrożni, jeżeli chodzi o korzystanie z długu – przypomniał Ryszard Hermanowski, dyrektor zarządzający Bankowości Inwestycyjnej w Haitong Bank.
W jego opinii widać to w bankach – akcja kredytowa nie rozwija się w zawrotnym tempie. Hermanowski zwrócił także uwagę na różnice pomiędzy środkami wpompowanymi w realną gospodarkę a środkami, które trafiły na rynki kapitałowe.
Jacek Pogonowski dodał, że nadal jest dobry moment na inwestycje i przejęcia, a także na zmianę modelu funkcjonowania firm. Niezbędna jest wystarczająca ilość kapitału – jeśli nie giełda, źródłem finansowania mogą być fundusze private equity albo dobry partner. Tutaj idealnym przykładem jest Ceramika Paradyż.
– Postanowiliśmy zrobić z płytką coś innego niż do tej pory – pochwaliła się Anna Tępińska-Marcinek, współwłaścicielka i członek zarządu Ceramiki Paradyż.
Inwestycja warta 125 mln zł pozwoli wdrożyć produkty wielkoformatowe, które przypominają kamień. Będą jednak posiadały wszystkie zalety ceramiki. Spółka podjęła strategiczną decyzję, by realizować pomysł pomimo pandemii.
Jak firmy rodzinne radzą sobie w czasie pandemii
– Wolimy ucieczkę do przodu – podkreśliła Anna Tępińska-Marcinek.
– Kluczem do sukcesu był dobrze przygotowany projekt inwestycyjny oraz umiejętność zarządzania ryzykiem takiego projektu – tłumaczył Krzysztof Łada, ekspert PwC z zespołu finansowania i restrukturyzacji.
– Same liczby i prognozy zwykle są niewystarczające, trzeba je uprawdopodobnić konkretnymi działaniami i takie przedstawiono instytucjom finansującym – dodał Łada.
– Zauważyliśmy, że jeśli chcemy pozyskać dofinansowanie w sposób profesjonalny i spokojny, potrzebujemy partnera – mówiła współwłaścicielka Ceramiki Paradyż. I na tego partnera wybrano PwC.
– To, co PwC zrobiło i co było najważniejsze, to transparentność interesów wszystkich stron uczestniczących w procesie – tłumaczyła Anna Tępińska-Marcinek.
Wprowadzone zmiany doprowadziły do lepszych wyników. A to w połączeniu z transparentnością pozwoliło zwiększyć zaufanie ze strony banków.
Proces pozyskiwania finansowania dla Ceramiki Paradyż miał być zakończony w momencie rozpoczęcia lockdownu. Rynek bankowy wówczas mocno zwolnił.
– Bardzo nam zależało na czasie, ponieważ biegły już terminy procesów przetargowych. Biegł też termin rozliczenia dotacji. Dlatego nie mogliśmy sobie pozwolić na ryzykowne przesunięcie harmonogramowe – dodał Krzysztof Łada.
To właśnie sprawiło, że zwiększono poziom transparentności, a PwC zachęcało zarówno spółkę, jak i instytucje finansowe do bieżącej komunikacji. Wydarzenia były testem w obszarze elastyczności i szybkości reagowania kadry zarządzającej. Cały proces pozyskiwania środków ostatecznie zakończył się pomyślnie.
Ale w wielu firmach, a nawet całych branżach kryzys nakreślił nową rzeczywistość.
– Pierwsza fala to był szok. Nikt nie wiedział, co się dzieje – podsumował Andrzej Gliński, członek zarządu Banku Millennium. Mało kto był przygotowany na lockdown, niezbędne były szybkie decyzje i uruchomienie z dnia na dzień nowego modelu funkcjonowania.
– Są branże, które skorzystały – dodał Gliński.
W niektórych sektorach zmiany, które miały zajść w ciągu pięciu lat, dokonały się w dwa miesiące. Wszystkie firmy musiały się jednak wykazać elastycznością i sięgnąć do dostępnych zasobów.
– Trzeba mieć zdywersyfikowaną działalność. My mamy niemal hipermarket z nieruchomościami – radził Andrzej Barański, prezes specjalizującej się w zarządzaniu nieruchomościami firmy Herbewo.
– Zawsze podchodzimy antykoniunkturalnie – dodał Marek Zientecki, właściciel spółki Agos.
Pierwsza z firm zrezygnowała z inwestycji hotelowej, postawiła na przejrzenie wydatków i prace unowocześniające starsze obiekty. Z kolei Agos, produkujący silosy zbożowe, uderzenia kryzysu spodziewa się w 2021 roku. Obie firmy nie zamierzają zwalniać tempa. Andrzej Gliński z Banku Millennium mówił, że nie wie, czy czasy będą chude, ale na pewno będą inne.